piątek, 2 lipca 2010

Diametralnie niezmienione życie...

W zasadzie to miałam napisać o tym w poprzedniej notce, ale kompletnie wyleciało mi z głowy. Może dlatego, że cała sprawa odbyła się w zasadzie bez żadnych emocji. Ale po kolei...

Jakiś czas temu para moich dobrych przyjaciół miała mnie odwiedzić, żeby wręczyć mi zaproszenie na ślub i wesele. Ponieważ obiecałam im nocleg, zrobiłam rewolucję w szafie. Niespecjalnie mi zależało, żeby zobaczyli przypadkiem (lub podczas podziwiania mojej szafy) wiszące na wieszakach kiecki, stojące na półkach buty i tym podobne duperele. Zajęło mi to chyba ze 3 godziny czasu, ale wszystko było mniej więcej pochowane. Skończyło się i tak na tym, że nie przyjechali, ale abstrahując... Cała sytuacja skłoniła mnie do myślenia. Skoro to moi przyjaciele, to pewnie nie raz mnie odwiedzą. I co? Za każdym razem mam robić rewolucję? Poza tym to w końcu moi przyjaciele. Przed przyjaciółmi nie należy mieć tajemnic. No i zdecydowałam, że MA powie im o mnie, nie zdecydowałam tylko kiedy.

Stało się to w zeszłą sobotę, kiedy poszliśmy razem na lody, a potem posiedzieć jeszcze w pewnym Jazzowym klubie. MA denerwował się tylko trochę, a całość poszła jak z płatka. Nie było negatywnych reakcji. Tak jak zresztą wspomniałam, nie było zbyt dużych emocji. Zapewnili mnie tylko, że to nic nie zmienia w naszych relacjach, zobaczyli dwie fotki i to wszystko. A potem jeszcze można było trochę pogadać z przyjaciółką o butach... :]

Później MA był umówiony z kolegą. Pod wpływem poprzedniego sukcesu, dwóch lampek wina oraz niespodziewanego wyznania kolegi, obwieścił również jemu moje istnienie. Potem trochę się bał, że odbije się to na jego relacjach z kolegą. Ale ostatecznie spędzili razem resztę wieczoru szlajając się po knajpach, a niespodziewana odwaga, która wstąpiła w MA pozwoliła mu zaprosić barmankę z jednego klubu na kawę.

Od soboty więc kolejne 3 osoby z otoczenia MA wiedzą o Kindze i jednocześnie moje życie nie zmieniło się jakoś diametralnie.

1 komentarz:

  1. Jest jedna rzecz, której Ci ogromnie zazdroszczę (poza świetną figurą :) ), bo sama mam z tym problem, i nie wiem, może jeszcze nie dojrzałam do tego aby go rozwiązać. To właśnie kwestia coming-out. Moi rodzice pewnie wiedzą, ale udają, że sprawy nie ma, wielu znajomych na pewno się domyśla. Ale nie mam odwagi tak wprost komuś zakomunikować, że jestem trans. Może boję się odrzucenia, zmiany nastawienia, Bóg wie czego. Twoje przemyślenia trochę mnie natchnęły do tego, żeby jednak spróbować coś z tym zrobić, bo wcale nie musi być tak źle jak to sobie imaginuję. Dzięki za ten wpis. Dorota :)

    OdpowiedzUsuń