czwartek, 16 lutego 2017

Pisać czy nie pisać...


Pisać czy nie pisać... oto jest pytanie.
Dobra, dobra. Minęło milion lat, życie przekręciło się milion razy do góry nogami. Aktywowałam się bardziej niż zwykle - po trzech latach przerwy - i nagle okazuje się, że miałam miliony czytelników. No dobrze, nie miliony, ale co rusz dowiaduję się, poznając nowe osoby, że ktoś mnie czytał. I znowu pojawia się pokusa skrobnięcia czegoś od czasu do czasu. Tym bardziej, że życie faktycznie przekręciło się milion razy w dziewięciu różnych osiach w naszym dziewięciowymiarowym uniwersum, a od ostatniego wpisu zmieniłam się prawdopodobnie bardziej niż przez całą resztę mego żywota.
Żeby uprzedzić pytania: fizycznie aż tak bardzo się nie zmieniłam ;). Emocjonalnie już tak, więc teoretycznie jest o czym pisać i może wyjść z tego kawał naprawdę dobrej literatury ;)
W porządku, żarty na bok, zobaczymy za tydzień.
I jeszcze update zdjęciowy:

wtorek, 22 stycznia 2013

Co nowego?

Nieźle się uśmiałam, wymyślając tytuł tej notki. Jak długo już się nie odzywałam? Pewnie ze dwa lata. Albo i dłużej. Ale wciąż żyję i nie narzekam.

No i się zaręczyłam :) Z Panią K.

I jeszcze mały update zdjęciowy. Z tego co widzę, nogi mi trochę zgrubły :)

piątek, 1 października 2010

Szafa, w niej siedzenie i oszalały MA...

Zostałam znowu odłożona do szafy. Mój MA poznał dziewczynę i chyba kompletnie oszalał na Jej punkcie. I wiecie co? Wcale nie jestem zazdrosna. Siedzę w szafie i obserwuję jaki MA jest szczęśliwy. Jak wyfruwa każdego dnia rano z domu i jak wraca rozpromieniony. Dawno Go takiego nie widziałam. A Ona? Cóż... Jest inteligentna, mądra, piękna, potrafi się ubrać, ma zniewalające oczy i zgrabne nogi - tak przynajmniej słyszałam. I wiecie co? O Nią też nie jestem zazdrosna. Niech sobie będzie ładniejsza ode mnie. Co tam? Mogła bym nawet, gdybym wiedziała, że potrafię, odejść na zawsze. Wiem jednak tylko, że nie potrafię. Zbyt wiele razy próbowałam. 

Dziś MA pojechał się z Nią zobaczyć. Obiecał, że opowie Jej - może nazwijmy Ją Panią K. zgodnie z przyjętą konwencją - trochę o mnie. A więc Pani K. ma się dzisiaj o mnie dowiedzieć. Wiem, że niełatwe to będą chwile dla mojego MA, a dla Pani K. napewno również, ale gorąco będę trzymać za Niego kciuki. Może kiedyś dane nam, mnie i Pani K., będzie poznać się nawzajem. A może nie. Dla mnie jednak liczy się tylko szczęście MA, bo wiem że na nie zasłużył.

piątek, 2 lipca 2010

Diametralnie niezmienione życie...

W zasadzie to miałam napisać o tym w poprzedniej notce, ale kompletnie wyleciało mi z głowy. Może dlatego, że cała sprawa odbyła się w zasadzie bez żadnych emocji. Ale po kolei...

Jakiś czas temu para moich dobrych przyjaciół miała mnie odwiedzić, żeby wręczyć mi zaproszenie na ślub i wesele. Ponieważ obiecałam im nocleg, zrobiłam rewolucję w szafie. Niespecjalnie mi zależało, żeby zobaczyli przypadkiem (lub podczas podziwiania mojej szafy) wiszące na wieszakach kiecki, stojące na półkach buty i tym podobne duperele. Zajęło mi to chyba ze 3 godziny czasu, ale wszystko było mniej więcej pochowane. Skończyło się i tak na tym, że nie przyjechali, ale abstrahując... Cała sytuacja skłoniła mnie do myślenia. Skoro to moi przyjaciele, to pewnie nie raz mnie odwiedzą. I co? Za każdym razem mam robić rewolucję? Poza tym to w końcu moi przyjaciele. Przed przyjaciółmi nie należy mieć tajemnic. No i zdecydowałam, że MA powie im o mnie, nie zdecydowałam tylko kiedy.

Stało się to w zeszłą sobotę, kiedy poszliśmy razem na lody, a potem posiedzieć jeszcze w pewnym Jazzowym klubie. MA denerwował się tylko trochę, a całość poszła jak z płatka. Nie było negatywnych reakcji. Tak jak zresztą wspomniałam, nie było zbyt dużych emocji. Zapewnili mnie tylko, że to nic nie zmienia w naszych relacjach, zobaczyli dwie fotki i to wszystko. A potem jeszcze można było trochę pogadać z przyjaciółką o butach... :]

Później MA był umówiony z kolegą. Pod wpływem poprzedniego sukcesu, dwóch lampek wina oraz niespodziewanego wyznania kolegi, obwieścił również jemu moje istnienie. Potem trochę się bał, że odbije się to na jego relacjach z kolegą. Ale ostatecznie spędzili razem resztę wieczoru szlajając się po knajpach, a niespodziewana odwaga, która wstąpiła w MA pozwoliła mu zaprosić barmankę z jednego klubu na kawę.

Od soboty więc kolejne 3 osoby z otoczenia MA wiedzą o Kindze i jednocześnie moje życie nie zmieniło się jakoś diametralnie.

wtorek, 29 czerwca 2010

Kinga w szafie

Czeka mnie niedługo ważny egzamin, więc nie mam czasu, żeby się pindrzyć godzinami przed lustrem. Również w garderobie nie pojawiły się nowe rzeczy. W tym akurat przypadku to chyba dobrze, bo ostatnio zdarzało mi się mocno przesadzić z wydawaniem ciężko zarobionych pieniędzy. Co prawda niewiele brakowało, a kupiłabym nowe buty, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.

Ale jak tylko zdam egzamin... Doprowadzę się do porządku, sfotografuję wreszcie w nowych sukienkach i butach. Już nawet jestem umówiona z koleżanką na za 3 tygodnie w weekend na wspólne transowanie.

Ale na razie trzymajcie kciuki, żeby mi się udało uzyskać na egzaminie jakiś fajny wynik, bo egzamin mimo iż ważny zapowiada się łatwo. A ponieważ jestem ambitną bestią (mrauuuu) to zwykłą trójczyną się nie zadowolę.

środa, 26 maja 2010

Sukienki reaktywacja

Popsioczyłam ostatnio trochę na Pocztę Polską i jak się okazuje zupełnie bezpodstawnie. Bo winę za tak długi czas oczekiwania tym razem ponosi osoba sprzedająca. Wyobraźcie sobie, że przez 1,5 tygodnia nie wysłała paczki. Dopiero w poniedziałek się odezwała i po krótkiej rozmowie pobiegła na pocztę. A paczka przyszła dzień później, czyli wczoraj. To było niesamowite. Raczej nie spodziewałam się czegoś takiego ze strony Poczty.

W każdym razie sukienki mam. Przymierzone już, wygląda na to że pasują. Są też, z tego co widzę, bardzo fajne i wydaje się, że to trafiony zakup. Być może pokażę się w nich niedługo.

piątek, 21 maja 2010

Subskrypcja i info o mnie

Ci co mnie czytają, wiedzą że moje wpisy pojawiają się w wybitnie nieregularnych odstępach czasowych. Czasami co dwa dni, a zdecydowanie częściej co dwa miesiące. Zdaję sobie sprawę, że ciężko jest śledzić takiego bloga i być na bieżąco. No bo co? Wchodzi sobie taki czytelnik, powiedzmy, raz na tydzień. Patrzy, a tu cztery nowe notki. Ok, myśli sobie, trzeba zwiększyć częstotliwość zaglądania. Zaczyna odwiedzać bloga co 2 dni. Mijają dwa dni, cztery, sześć, osiem, czternaście... i nic. Cisza. Czytelnik przestaje zaglądać. Za trzy, cztery miesiące może mu się przypomni i zajrzy. A tam kolejne pięć notek wypłodzonych w przeciągu jednego tygodnia. No nic, tylko się zastrzelić.

Zależy mi na Was, drogie czytelniczki i drodzy czytelnicy. To że mnie odwiedzacie motywuje mnie do pisania. Cieszy mnie każdy komentarz i każdy jest dla mnie ważny. Aby więc ułatwić Wam bycie na czasie, dodałam mechanizm subskrypcji. Po lewej stronie - w menu - znajduje się prosty formularz, gdzie możecie wpisać swoje e-maile. Traficie wtedy na listę subskrypcyjną, a każda nowa notka trafi do Was bezpośrednio na pocztę. Czy to nie cudowne? ;)

Dodałam też podstronę "Parę słów o mnie" - link znajduje się u góry nad tytułem bloga. Będę ją pewnie często modyfikować i uzupełniać, a z czasem pewnie dodam jakieś inne podstrony. No... jeśli będzie potrzeba.