czwartek, 2 kwietnia 2009

Ratunku!

Znowu zaczęła biegać za mną moja kobieca strona i wciąż nie daje mi spokoju. Kinga narzuca się ostatnio moim myślom jak upierdliwa mucha latem w sypialni, kiedy człowiek próbuje zasnąć. Metaforyczna kiecka pojawia się na moim tyłku co mniej więcej dwa dni. Mam pomalowane paznokcie u stóp i co chwila maluję u rąk (może się wreszcie nauczę robić to jak należy).

Marzy mi się wyjście na spacer, na zakupy - ot chociażby tylko po to, żeby sobie poprzymierzać - na jakąś imprezę, ale nie branżową, gdzieś po prostu, nawet potańczyć. Spotkanie ze znajomymi - tak dawno się z nikim nie widziałam - czy po prostu jakieś odlotowe transowe szaleństwo.

I jakiś film krótki bym nakręciła. Chodzą mi po głowie dwie piosenki, przydałoby się dla nich jakieś wizualne tło.

I co z tego, kiedy brakuje mi odwagi, energii, czy po prostu czasu albo jakiejś męskiej (skąd niby?) decyzji. I tak wegetuję sobie pomiędzy kiecką w domu a moim MA wszędzie indziej i w domu czasami też.

Na szczęście Pani M. chyba bardzo to nie przeszkadza, więc coraz rzadziej krępuję się przy niej wychodzić z szafy.

I zastanawiam się skąd ten nagły napad. Czy to przez wiosnę, która zbliża się szybkimi krokami sprawiając, że na ulicach pojawiają się spódniczki, czy to może pod wpływem przeczytanego po raz kolejny (tym razem z książki) Pamiętnika Alex, czy też dlatego, że na urlopie poprawiła mi się cera i znowu zaczęłam się sobie podobać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz