Stało się coś wyjątkowego. Założyłam balerinki. I co gorsza, nie mają żadnego obcasa. Do tej pory balerinki kojarzyły mi się raczej z butami Zająca z kreskówki "Wilk i zając", co niespecjalnie wzbudzało we mnie optymizm.
Ostatnio jednak Pani M. kupiła sobie właśnie balerinki, wbrew wysiłkom mojej mimiki, aby temu zapobiec. I jak się okazało, bardzo fajnie w nich wygląda.
No więc kupiłam sobie też. Są płaskie, nie jestem w nich wysoka jak sosna, optycznie pomniejszają stopę i pasują do spodni i długich kiecek. Póki co jestem zadowolona, zobaczymy co będzie dalej.
piątek, 10 kwietnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz