piątek, 5 września 2008

Sto lat...

Jak zwykle sto lat się nie odzywałam. Ale już pisałam na samym początku, że u mnie notki do bloga biegają stadami. Przerwy w blogowaniu też. Ciekawe czy ta, którą piszę w tej chwili też jest przodownikiem jakiegoś stada. Wyjdzie w praniu ;)

Znowu mnie napadło. I to jak. Znowu narobiłam zakupów i chodzą mi po głowie szalone pomysły z ogromną determinacją do ich zrealizowania. Aaaach.

Ostatnio miałam okazję poznać nową osobę ze środowiska. Kogoś, kto właśnie odważył się wyjść z szafy. W taki troszkę szalony sposób przekazane mi zostało zaproszenie na wspólny wieczór i w bardzo szalony zaproszenie zostało przyjęte. Całość trwała niecałą godzinę. Rzadko się zdarza. Nie jestem taka ufna, żeby biegać do każdego, kto mnie zaprosi, ale czasami jest coś takiego. Zresztą moje pierwsze spotkanie z osobą ze środowiska też było na takich wariackich papierach. I się udało, a znajomość trwa do dziś.

Tak więc poznałam nową koleżankę. Mam nadzieję, że nabierze trochę odwagi, żeby gdzieś pokazać twarz albo pojawić się na jakiejś branżowej imprezie.

Post trochę chaotyczny, ale takie właśnie są moje myśli w tej chwili, a piszę to co mi przychodzi do głowy, bez zastanawiania się nad składnią, formą i tego typu dziwnymi rzeczami. Zresztą zawsze uważałam, że literacki język to jest coś co przytrafia się innym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz