poniedziałek, 18 lutego 2008

I skończyło się...

Skończyło się transowanie. Tak nagle. Ni stąd ni zowąd poczułam się niekomfortowo w damskim stroju. Już mi się podobne rzeczy zdarzały, te przerwy trwały czasem kilka miesięcy, ale nigdy nie odczułam tego tak nagle. To była po prostu chwila. Minęły trzy minuty i już siedziałam w spodniach i koszulce.

Myślę, że to nie potrwa długo, ale na pewno pomoże mi uporządkować moje bieżące sprawy, które się trochę zabałaganiły ostatnimi czasy. Nie zawieszam mojego bloga, nie usuwam moich śladów z sieci, po prostu muszę odpocząć od kiecek, rajstop, obcasów...

10 komentarzy:

  1. Mi też się to zdarza, ale nigdy w takich sytuacjach nie zacieram śladów w sieci, nie kasuję bloga i innych rzeczy, poprostu mnie niema on line, ale wiem że prędzej czy później będę znowu. Ty też wrócisz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kinguś czy zadawałaś sobie pytanie: Czy już jestem psychopatką ?

    OdpowiedzUsuń
  3. A powinnam sobie zadać to pytanie? Jeśli tak to dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie zacieranie śladów. Z chirurgiczną precyzją. Wydaje mi się, że albo ktoś może mnie zaakceptować albo nie.To takie nakarmienie kogoś befsztykiem i spytanie czy mu smakuje a po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej przyznanie, że befsztyk był z psa. Rozumiem, że boisz się odrzucenia ale musisz zaufać życiu, ono niejdnokrotnie samo podsuwa rozwiązania. Nie da się wszystkiego zaplanować i przewidzieć. Według mnie próba takiego planowania właśnie trąci psychopatią.I stąd pytanie.
    Życzę ci jak najlepiej w końcu każdy człowiek potrzebuje miłości. Tylko nie możesz ich (swoich partnerek) oszukiwać. Jest tyle metod aby kobietę z czymś takim oswoić. A ty chcesz przed nimi grać kogoś innego niż jesteś. I co potem ? Udawać ? Sama kiedyś będziesz musiała sobie odpowiedzieć na pytanie - kogo kocham bardziej - siebie czy swoją partnerkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja radzę bardziej wnikliwie czytać to co piszę. Bo nigdzie nie napisałam o zacieraniu śladów. W poprzednim poście owszem, ale to inna sytuacja, co zresztą również wytłumaczyłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. (...) Za każdym razem kiedy planuję powiedzieć swojej partnerce o Kindze, wiąże się z tym skomplikowana operacja usuwania z sieci wszystkich śladów, tak, żeby dziewczyna nie była w stanie znaleźć nic dopóki nie zostanie w pełni przeze mnie uświadomiona. Za każdym razem proszę administratorki portalu crossdressing.pl o usunięcie mojego profilu. Może to przesadna ostrożność, ale jednak wolę pokazać to wszystko osobiście, mieć nad tym kontrolę, mieć okazję do wyrażenia swojego zdania i do odpowiedniego "dawkowania" całej wiedzy o mnie(...) czy to nie twoje słowa ? Życia nie da się tak kontrolować. A co gdy twoja partnerka postąpi tak samo ? Jak się wtedy będziesz czuła ?

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż. Wiem o co Ci chodzi. Ale to jest z jednej z poprzednich notek. :) Tak robię i tak zamierzam robić, lubię mieć pewne rzeczy pod kontrolą i uważam że dzikie pokazywanie wszystkiego od razu jest jak dzika lustracja. Może tylko sytuację pogorszyć. Wolę sama rozmawiać z partnerką niż przekazywać jej (bardziej lub mniej świadomie) w sposób pośredni. Tak raz było, nie z mojej inicjatywy, i raczej źle się skończyło. Pozostanę póki co przy tym co jest.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ma czegoś takiego jak dzika lustracja. To slogan wymyślony przez UBcję mający chronić jej bezpieczeństwo.

    A takie odkrywanie się powoli a dokładnie sprawdzanie na ile możesz sobie pozwolić to w/g mnie perfidne oszustwo. Zastanów się kim w oczach swojej dziewczyny będziesz gdy za x lat dojdziesz do końca ukazywania siebie. Jak to wytłumaczysz ? Myślę, że po pierwsze nie oszukasz siebie, żyjesz 26 lat i masz pojęcie w jakim zakresie jesteś "szczególna". Tak więc myślę, że łatwiej powiedzieć całą prawdę i zaznaczyć, że ona nie będzie tego udziałem ale żeby wiedziała bo tego wymaga uczciwość partnerska. Przecież nikt nie każe ci przebierać się przy niej. Ale powinna mieć wiedzę o tobie. Jeśli kiedyś zechce być częścią tego to sama ci o tym powie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie chodzi o rozkładanie tego na lata. Nie nie nie. Chodzi o to, żebym to ja była powiernikiem tej informacji, żeby nie był to ktoś przypadkowy albo przypadkowa informacja o mnie. Trzy moje partnerki wiedziały o mnie i wszystkie trzy dowiedziały się ode mnie. Wszystkiego praktycznie od razu. I w przypadku jednej z nich (dziękuję K.), wszystko odbyło się jak najlepiej. Bez żadnych zgrzytów, bez utraty zaufania. Nikogo nie okłamuję i nic nie zatajam (postanowiłam to sobie kiedyś i tego się trzymam), tylko uważam, że wszystkie informacje powinny wyjść ode mnie, a nie skądinąd. Pierwsza dziewczyna, której powiedziałam bała się o tym rozmawiać, wymyśliła formę listu. Napisała mi list z pytaniami, a ja jej odpisałam udzielając odpowiedzi. Wiesz jak bardzo się od siebie oddaliłyśmy? Moim zdaniem to właśnie był początek końca tego związku. Uważam, że partnerka powinna się dowiedzieć wszystkiego bezpośrednio od transetki. I nie zmienię zdania, tego możesz być pewien/pewna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale skoro boisz się, że znajdą cię w necie (bo zaczną tego szukać choćby z ciekawości) to znaczy, że wstydzisz się siebie i próbujesz budować wszystko na bieżąco od początku. Trochę to dziwne. Znaczy się jak nie powiesz wszystkiego to rzeczywiście dziewczyna zacznie szukać aby zaspokoić ciekawość i wtedy klops. Stąd moja opinia aby mówić wszystko i nie pisać tylko usiąść i porozmawiać. Bo uczucia są prawdziwe i bardzo pomagają zwłaszcza w takich sytuacjach. Ja zaczęłam prosto "musisz o mnie coś wiedzieć...". Oczywiście ona nie chce w tym uczestniczyć ale też wie, że potrzebuję swojej prywatności i mi jej nie odbiera. Mi to wystarcza. A nigdy nie poczuje się okłamana gdy zobaczy, że ten malutki kawałeczek, który pokazałam jest w rzeczywistości częścią czegoś znacznie większego.

    OdpowiedzUsuń