Skończyło się transowanie. Tak nagle. Ni stąd ni zowąd poczułam się niekomfortowo w damskim stroju. Już mi się podobne rzeczy zdarzały, te przerwy trwały czasem kilka miesięcy, ale nigdy nie odczułam tego tak nagle. To była po prostu chwila. Minęły trzy minuty i już siedziałam w spodniach i koszulce.
Myślę, że to nie potrwa długo, ale na pewno pomoże mi uporządkować moje bieżące sprawy, które się trochę zabałaganiły ostatnimi czasy. Nie zawieszam mojego bloga, nie usuwam moich śladów z sieci, po prostu muszę odpocząć od kiecek, rajstop, obcasów...
poniedziałek, 18 lutego 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mi też się to zdarza, ale nigdy w takich sytuacjach nie zacieram śladów w sieci, nie kasuję bloga i innych rzeczy, poprostu mnie niema on line, ale wiem że prędzej czy później będę znowu. Ty też wrócisz :)
OdpowiedzUsuńKinguś czy zadawałaś sobie pytanie: Czy już jestem psychopatką ?
OdpowiedzUsuńA powinnam sobie zadać to pytanie? Jeśli tak to dlaczego?
OdpowiedzUsuńTakie zacieranie śladów. Z chirurgiczną precyzją. Wydaje mi się, że albo ktoś może mnie zaakceptować albo nie.To takie nakarmienie kogoś befsztykiem i spytanie czy mu smakuje a po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej przyznanie, że befsztyk był z psa. Rozumiem, że boisz się odrzucenia ale musisz zaufać życiu, ono niejdnokrotnie samo podsuwa rozwiązania. Nie da się wszystkiego zaplanować i przewidzieć. Według mnie próba takiego planowania właśnie trąci psychopatią.I stąd pytanie.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci jak najlepiej w końcu każdy człowiek potrzebuje miłości. Tylko nie możesz ich (swoich partnerek) oszukiwać. Jest tyle metod aby kobietę z czymś takim oswoić. A ty chcesz przed nimi grać kogoś innego niż jesteś. I co potem ? Udawać ? Sama kiedyś będziesz musiała sobie odpowiedzieć na pytanie - kogo kocham bardziej - siebie czy swoją partnerkę.
A ja radzę bardziej wnikliwie czytać to co piszę. Bo nigdzie nie napisałam o zacieraniu śladów. W poprzednim poście owszem, ale to inna sytuacja, co zresztą również wytłumaczyłam.
OdpowiedzUsuń(...) Za każdym razem kiedy planuję powiedzieć swojej partnerce o Kindze, wiąże się z tym skomplikowana operacja usuwania z sieci wszystkich śladów, tak, żeby dziewczyna nie była w stanie znaleźć nic dopóki nie zostanie w pełni przeze mnie uświadomiona. Za każdym razem proszę administratorki portalu crossdressing.pl o usunięcie mojego profilu. Może to przesadna ostrożność, ale jednak wolę pokazać to wszystko osobiście, mieć nad tym kontrolę, mieć okazję do wyrażenia swojego zdania i do odpowiedniego "dawkowania" całej wiedzy o mnie(...) czy to nie twoje słowa ? Życia nie da się tak kontrolować. A co gdy twoja partnerka postąpi tak samo ? Jak się wtedy będziesz czuła ?
OdpowiedzUsuńNo cóż. Wiem o co Ci chodzi. Ale to jest z jednej z poprzednich notek. :) Tak robię i tak zamierzam robić, lubię mieć pewne rzeczy pod kontrolą i uważam że dzikie pokazywanie wszystkiego od razu jest jak dzika lustracja. Może tylko sytuację pogorszyć. Wolę sama rozmawiać z partnerką niż przekazywać jej (bardziej lub mniej świadomie) w sposób pośredni. Tak raz było, nie z mojej inicjatywy, i raczej źle się skończyło. Pozostanę póki co przy tym co jest.
OdpowiedzUsuńNie ma czegoś takiego jak dzika lustracja. To slogan wymyślony przez UBcję mający chronić jej bezpieczeństwo.
OdpowiedzUsuńA takie odkrywanie się powoli a dokładnie sprawdzanie na ile możesz sobie pozwolić to w/g mnie perfidne oszustwo. Zastanów się kim w oczach swojej dziewczyny będziesz gdy za x lat dojdziesz do końca ukazywania siebie. Jak to wytłumaczysz ? Myślę, że po pierwsze nie oszukasz siebie, żyjesz 26 lat i masz pojęcie w jakim zakresie jesteś "szczególna". Tak więc myślę, że łatwiej powiedzieć całą prawdę i zaznaczyć, że ona nie będzie tego udziałem ale żeby wiedziała bo tego wymaga uczciwość partnerska. Przecież nikt nie każe ci przebierać się przy niej. Ale powinna mieć wiedzę o tobie. Jeśli kiedyś zechce być częścią tego to sama ci o tym powie.
Nie chodzi o rozkładanie tego na lata. Nie nie nie. Chodzi o to, żebym to ja była powiernikiem tej informacji, żeby nie był to ktoś przypadkowy albo przypadkowa informacja o mnie. Trzy moje partnerki wiedziały o mnie i wszystkie trzy dowiedziały się ode mnie. Wszystkiego praktycznie od razu. I w przypadku jednej z nich (dziękuję K.), wszystko odbyło się jak najlepiej. Bez żadnych zgrzytów, bez utraty zaufania. Nikogo nie okłamuję i nic nie zatajam (postanowiłam to sobie kiedyś i tego się trzymam), tylko uważam, że wszystkie informacje powinny wyjść ode mnie, a nie skądinąd. Pierwsza dziewczyna, której powiedziałam bała się o tym rozmawiać, wymyśliła formę listu. Napisała mi list z pytaniami, a ja jej odpisałam udzielając odpowiedzi. Wiesz jak bardzo się od siebie oddaliłyśmy? Moim zdaniem to właśnie był początek końca tego związku. Uważam, że partnerka powinna się dowiedzieć wszystkiego bezpośrednio od transetki. I nie zmienię zdania, tego możesz być pewien/pewna.
OdpowiedzUsuńAle skoro boisz się, że znajdą cię w necie (bo zaczną tego szukać choćby z ciekawości) to znaczy, że wstydzisz się siebie i próbujesz budować wszystko na bieżąco od początku. Trochę to dziwne. Znaczy się jak nie powiesz wszystkiego to rzeczywiście dziewczyna zacznie szukać aby zaspokoić ciekawość i wtedy klops. Stąd moja opinia aby mówić wszystko i nie pisać tylko usiąść i porozmawiać. Bo uczucia są prawdziwe i bardzo pomagają zwłaszcza w takich sytuacjach. Ja zaczęłam prosto "musisz o mnie coś wiedzieć...". Oczywiście ona nie chce w tym uczestniczyć ale też wie, że potrzebuję swojej prywatności i mi jej nie odbiera. Mi to wystarcza. A nigdy nie poczuje się okłamana gdy zobaczy, że ten malutki kawałeczek, który pokazałam jest w rzeczywistości częścią czegoś znacznie większego.
OdpowiedzUsuń